09 kwietnia, 2014

Paryż--> Gwadelupa[Foto]

Sam lot właściwie spokojny. Non stop zerkałam za okno i podziwiałam widoczki, aż zaczęliśmy lądować. Jedyne do czego mogłabym się czepiać to fakt, że strasznie zatkało mi uszy, nic prawie nie słyszałam i rozbolała mnie głowa. Po wylądowaniu dostałam krwotoku z nosa. Może różnica ciśnień? mimo wszystko stres i zmęczenie?

Transfer CDG--> Orly

De facto nie było źle. Pierwszy w życiu lot, co prawda nie za długi ale minął mi całkiem w porządku. Po wyjściu z samolotu postanowiłam pójść za tłumem żeby nie zaginąć i to mnie zgubiło:) Przyczaiłam kilka osób które siedziały koło mnie i poszłam bezmyślnie za nimi. Jak się okazało oni lecieli tylko z podręcznym więc nie musieli iść po odbiór bagażu. Po wyjściu z hali okazało się, że nie mogę tam wejść ponownie. Długo się wahałam czy iść do informacji bo przecież i tak się tam nie dogadam. Jednak trzeba było.. Próbowałam pokaleczyć i wydukać po angielsku że nie odebrałam bagażu i teraz go szukam- niestety to okienko nie obsługuje spraw bagażowych. Ech, tyle dukania na darmo. Za moment powtórka w innym okienku.Tam na szczęście mnie zrozumieli i facet z obsługi mimo, że się uśmiał z mojej głupoty bardzo chętnie i bez zbędnego tłumaczenia zaprowadził mnie do hali przylotów. Niestety bagażu na taśmie już nie było więc udałam się do punktu obsługi air france. Tam Panie były obrażone że nie mówię po francusku, po angielsku już więc nawet nie próbowałam. Widziałam już z daleka swój bagaż więc z ulgą odzyskałam go i wyszłam. Teraz trzeba było jakoś wydostać się z CDG i dotrzeć na Orly. Planowo na przesiadkę miałam aż 7 godzin jednak po bagażowych przebojach zrobiła się nagle godzina 12, a wylot z Orly o 15.20. Wbrew wszystkiemu co przeczytałam na forum fly4free i innych na cdg naprawdę nie było nic skomplikowanego w dostaniu się na przystanek autobusów air france. Wszystko było super oznaczone, rozrysowane, mapki, znaki itp. Autobusy linii 3 Air France(nie mylić z linią 3 zwykłą) planowo wedle rozkładu odjeżdżają na orly co pół godziny. Ja na swój czekałam 75 minut. Krążyły w kółko ale żaden się nie zatrzymywał. Odjechało z pięć do eurodisneylandu ale żadna trójka na Orly. Jak już się zjawił i wszyscy wsiedli wypchany był po brzegi. Od razu przysnęłam. Obudził mnie jakiś trzask i zamieszanie, wszyscy krzyczeli coś po francusku więc nie rozumiałam ani słowa. Okazało się że autobus się zepsuł na środku ruchliwej drogi, wszyscy muszą wysiąść i zaczekać na kolejny. Razem z tą przesiadką transfer trwał 49 minut! Tak więc znowu pozytywne zaskoczenie bo na forach czytałam nawet o 2 i 3 godzinach. Bo korki, bo duży ruch. Zauważyłam że ma 2 przystanki: Orly Quest i Orly Sud. Na bilecie nic nie pisali więc zaryzykowałąm i wysiadłam na pierwszym z nich- Quest. Okazało się, że właśnie stamtąd wylatują samoloty Air France. Ufff.

Lotnisko Orly

Zakochałam się w kolorowych klimatycznych butikach na tym lotnisku. I tak oto czasu zrobiło się bardzo niewiele. Kontrola trochę bardziej dokładna niż w Berlinie ale też bez wielkiego sprawdzania. Na bezcłowej miałam  kupić polską wódkę albo jakąś lepszą białą jednak ten sklepik okazał się bardzo ubogi a ceny z kosmosu. W końcu kupiłam zwykłego litrowego smirnoffa w promocji;) Ceny na hali odlotów w miarę, chociaż w przeliczeniu na złotówki 0,5 l wody mineralnej kosztowało ponad 12 zł, a gazowanej o 1 euro więcej:)


Co kilka metrów znajdowały się dokładne tablice informacyjne z oznaczonymi numerami więc z trafieniem w odpowiednie miejsce i do odpowiednich bramek nikt raczej nie powinien mieć problemów. Jeśli wszystko idzie soprawnie, bez nieprzewidzianych sytuacji to naprawdę nie trzeba znać żadnego języka ani topografii lotniska. Był to mój 1 lot, byłam sama, zmęczona i bez języków a nie napotkałam tam nawet na najmniejszy problem. Oby tak samo było w drodze powrotnej.







Lot Paryż--> Pointe a Pitre

Boarding rozpoczął się 15 minut po czasie, a w samym samolocie było mega duszno i gorąco. Lecieliśmy 77W. Wybrałam miejsce na samym końcu, 55L, chyba 3 rząd od końca ponieważ było tam szersze przejście i tylko 2 siedzenia w prawym rzędzie. Wybrałam to przy oknie:) Obok mnie siedział starszy facet o nieprzyjemnym zapachu. Na szczęście cały środkowy rząd 55 był wolny i pan jeszcze przed odlotem się tam przesiadł. Lot trwał ponad 9 godzin, strasznie długo jak dla kogoś kto leci samolotem pierwszy raz w życiu i ma pierwsze oznaki paniki.

Widoki na miasto zza szyby wzbijającego się w powietrze samolotu na mnie robiły wrażenie. Te wszystkie malejące pod nami domki, pola, budynki, drzewa i samochody jadące drogą. A widok chmur i słońca.. cudo:)




 Zaraz po starcie rozdawali pierwszy posiłek, dostałam go niemal od razu albo dlatego, że siedziałam na końcu albo dlatego że wybrałam posiłek dla alergików.
Na pewno była to sałatka z kurczakiem- która wyglądała bardzo mało apetycznie a smakowała jeszcze gorzej. Poza tym mała buteleczka niegazowanej wody oraz 2 małe musy- 1 na pewno z jabłkiem, drugi nie pamiętam ale był niesmaczny:)



Żeby przetrwać lot, a przynajmniej jego początek, od razu wzięłam czerwone wytrawne wino x2. Buteleczki są plastikowe i mają po 100ml. Nie znoszę wina ale żeby nie komplikować i przyzwyczajać się powoli do jego picia tak właśnie wybrałam- i słusznie. 

 Później już tylko chmury, niebo, chmury, słońce... Po jakimś czasie od startu `stewardessy pozasłaniały okienka i słusznie bo większość ludzi wtedy poszła spać. Chcąc zerknąć do okienka szybko zrezygnowałam tak silnie świeciło słońce że ludzie siedzący obok chyba by mnie udusili gdybym odsłoniła okno. Podróż dłużyła się okropnie. Wynagrodził to widok jaki ujrzałam odsłaniając okienko na około pół godziny przed lądowaniem.








Aaa... i jeszcze rozrywka pokładowa: gry porażka, filmów których treści nie rozumiem nie miałam szczególnej ochoty oglądać, muzyka super- do wyboru lokalna, francuska, nowości, teledyski. Można także skorzystać z relaksacji/ medytacji ale jakoś niespecjalnie ciekawa była więc odpuściłam. podobała mi się możliwość podglądu tego co za oknem samolotu oraz mapki wskazującej ile km pokonaliśmy, ile zostało do celu, w którym punkcie się znajdujemy oraz ile czasu trwa lot i ile pozostało.
W międzyczasie dotarły też dwa inne posiłki- w przypadku alergicznych wszystkie były niesmaczne, nie do końca nawet wiem co to było- na pewno same owoce i warzywa. Smaczne były morele w czekoladzie;)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz